Wzrost o 4,63% - takie jest podwyższenie stawek podatku od nieruchomości zaproponowane przez władze Słupska. Sprawa wzbudziła kontrowersje, jak zresztą w wielu innych gminach. Argumentem za jest inflacja, która we wrześniu tego roku nadal była w wysokości ponad 11%.
- Dodatkowo wzrost pensji minimalnej o 8,51% będzie stanowił dodatkowe obciążenie dla miejskiego budżetu. Tempo wzrostu wydatków jest zdecydowanie większe, niż tempo dochodów bieżących. W celu zapewnienia stabilnego finansowania wszystkich zadań nałożonych na miasto zaproponowano aktualizację stawek podatkowych - tłumaczy Anna Gajda, skarbnik miasta Słupsk.
Planowany wzrost dochodów z tytułu wyższego podatku to prawie 3 mln zł w 2025 roku. Wyliczono nawet, że właściciel mieszkania powierzchni 40 m2 zapłaci rocznie więcej o 4 zł, właściciel mieszkania o powierzchni 60 m. rocznie 5 zł więcej, a za mieszkanie 80 m2 stawka wzrośnie o 7 zł w skali roku. Jeśli chodzi o domy jednorodzinne średnia powierzchnia działki w Słupsku to 500 m2. Jeżeli dom ma 100 m2 taka rodzina rocznie zapłaci 21 zł więcej. Za dom 120 m. będą to 23 zł, a za dom 150 m. - 24 zł. Jednocześnie urzędnicy oznajmili, że z powodu niezastosowania maksymalnych możliwych stawek do budżetu nie wpłynie dodatkowo prawie 800 tys. zł. Z tego zrezygnowano.
Radny Jacek Zabiegły zauważa, że z jednej strony mówi się o większych wydatkach w porównaniu do dochodów bieżących, a z drugiej miasto Słupsk wydaje ponad 200 tys. zł na zakup obrazu Witkacego.
- W gospodarstwie domowym jest tak, że jeśli na coś mnie nie stać, to tego nie kupuję. Tak powinno być również w tym przypadku - mówi Zabiegły. - Z jednej strony robimy takie wydatki, a z drugiej podnosimy opłaty za bilety i odpady, a teraz jeszcze podatek od nieruchomości.
Nie zgadza się z tym radny Bogusław Dobkowski. Zauważa on, że wzrost podatku jest mniejszy, niż wzrost płacy minimalnej. Nazywa to regulacją inflacyjną, a nie podwyżką.
- Podwyżka jest rzędu 6 groszy, więc wypowiedzi niektórych radnych są żenujące. Za chwilę będziemy dyskutować o stanie dróg, podwórek, czy budynków komunalnych. Budżet to podatki, a nie darowizny spadające z nieba - komentuje z kolei radny Jan Lange.
Jednocześnie podkreśla, że bardzo dobrze się stało, że podatki od środków transportu dla przedsiębiorców zostały zatrzymane na dotychczasowym poziomie. Uważa on, że nie jest to podwyżka podatku, tylko regulacja inflacyjna. Ostatecznie radni większością 13 głosów zatwierdzili podatki wyższe o 6 groszy za m2. 6 osób było przeciwnych, a 3 wstrzymały się od głosowania.
Warto zaznaczyć, że wprowadzono również preferencyjną stawkę dla pojazdów o napędzie elektrycznym i wodorowym w wysokości 100 zł. Dotyczy to w szczególności autobusów. Dla porównania pojazd o napędzie spalinowym kosztuje ponad 1400 zł.
Radny Adam Sędziński zaproponował, żeby pójść dalej. Jego zdaniem pojazdy niskoemisyjne powinny być obłożone podatkiem w wysokości 1 zł. Natomiast Kacper Moroz podkreśla, że te preferencyjne warunki dotyczą głównie Miejskiego Zakładu Komunikacji.
- Obniżka do 1 zł idzie w kierunku populizmu. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, żeby do każdego ekologicznego pojazdu dopłacać 100 zł z kasy miasta - kwituje radny Lange.
Jego partyjny kolega Bogusław Dobkowski postanowił licytować dalej, trochę dla żartu. Zaproponował stawkę 99 gr za jeden pojazd niskoemisyjny. Później wniosek wycofał. Od prezydent Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej słyszymy, że według wyliczeń osoba zarabiająca średnią krajową 7500 zł, rocznie w budżecie miasta zostawia 240 zł podatku. Cała reszta należności podatkowych trafia do budżetu centralnego.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz